START AKTUALNOŚCI O NAS KONTAKT  DOŁĄCZ DO NAS


"Niemoc sędziego rodzinnego. Czyli kilka słów o komunikacji empatycznej". Praca konkursowa Barbary Trokowskiej-Stempnik

Praca konkursowa Pani Sędzi Barbary Trokowskiej-Stempnik z Sądu Rejonowego w Toruniu w konkursie "Aktualne wyzwania sądownictwa rodzinnego". Edycja 2025 rok.

* * *

Niemoc sędziego rodzinnego. Czyli kilka słów o komunikacji empatycznej

W raporcie opublikowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości w 2025 roku pod nazwą "Sądownictwo rodzinne w Polsce i założenia postulowanej jego reformy" wskazano, że początki sądownictwa rodzinnego na świecie sięgają pierwszych lat XX wieku. Sądy rodzinne utworzono najpierw w Stanach Zjednoczonych, a powołując je podkreślano, że pracujące w nim jednostki mają posiadając kompetencje odnośnie do rozwiązywania problemów społecznych1. Wiedziano już zatem wówczas, że orzekanie w tych sądach wymaga nie tylko wiedzy prawnej, ale i pewnej wrażliwości na ludzkie problemy. Teza ta nie budzi dzisiaj wątpliwości. Wskazuje się ponadto, że sędzia rodzinny pełni także funkcję "eksperta", "kontrolera", "koordynatora" oraz "mediatora" w zakresie rozwiązywania problemów rodziny i stanowi dla niej wsparcie w dochodzeniu do równowagi2. Jednocześnie praca w tym wydziale zdaje się nie cieszyć estymą, co wykazano w badaniach socjologicznych. Jako przyczyny takiego stanu rzeczy wskazuje się: brak możliwości awansu oraz niedocenienie doniosłości problematyki przez innych sędziów3. Z przeprowadzonych badań wynika ponadto, że większość sędziów trafiła do wydziałów rozpoznających sprawy rodzinne i nieletnich przypadkowo, bez własnych chęci. Niemniej w grupie 80% badanych, w trakcie wykonywania pracy orzeczniczej, pojawiło się "poczucie misji" i wola rozstrzygania spraw tego rodzaju4. Autorzy raportu, tj. dr hab. M. Domański, dr hab. E. Holewińska-Łapińska oraz dr J. Styk, stawiają hipotezę, że przyczynami niechęci do orzekania w tym wydziale są: brak pogłębionej wiedzy na temat problematyki rozstrzyganych spraw oraz doniosłości społecznej w pracy orzeczniczej i pozaorzeczniczej5. Powszechnie wiadomo także, że praca w tym wydziale wiąże się z obciążeniem psychicznym, a sędziowie są zagrożeni wypaleniem zawodowym6. Właśnie z tych względów wydziały rodzinne i nieletnich borykają się od wielu lat z brakami kadrowymi7.

Moim zdaniem nie ulega wątpliwości, że napływ nowej kadry orzeczniczej do wydziałów rodzinnych i nieletnich, a także dobrostan obecnych i przyszłych orzeczników, stanowią wyzwanie dla wymiaru sprawiedliwości. W moim przekonaniu najlepiej by było, aby do tych wydziałów były kierowane osoby, które chcą orzekać w tej kategorii spraw, traktując swoją pracę jako działalność doniosłą społecznie. Nie jest to jednak konieczne, na co wskazują podane wyżej badania socjologiczne. Ważne jednak, aby sędziowie, czy asesorzy, trafiający do wydziałów rodzinnych mieli narzędzia umożliwiające im poradzenie sobie z problematyką rozpoznawanych spraw. Celem niniejszego tekstu jest krótkie zaprezentowanie swoistej metodologii, a właściwie idei, stworzonej przez amerykańskiego psychologa M. Rosenberga, której poznanie, w mojej ocenie, może pomóc w aktualnej pracy orzeczniczej, jak i uświadomić osobom, którym przyjdzie orzekać w wydziale rodzinnym i nieletnich, że obciążenie psychiczne, poczucie niemocy, bezsilności, bezsensu, które również wskazuje się jako przyczynę braku chętnych do tych wydziałów, może być łatwiejsze do zniesienia i paradoksalnie służyć nam jako sędziom i jako ludziom. Uważam, że próba wprowadzenia do codziennego życia założeń Rosenberga ukazuje inną perspektywę pracy w wydziale rodzinnym i nieletnich. Jest to jedna z możliwości zmiany paradygmatu postrzegania rzeczywistości, która nie wymaga studiów psychologicznych, nie jest teoretyczna i opiera się na praktykowaniu. J. Mol pisała, że Porozumienie bez Przemocy, bo o nim mowa (w skrócie NVC od Nonviolent Communication) może stanowić uzupełnienie każdego spojrzenia na świat i znaleźć zastosowanie w każdym zawodzie8. Może być praktykowane zarówno w zaciszu domowym, w kontakcie z własnym wnętrzem, jak i w czasie rozpraw sądowych i lektury akt, a także w kontaktach z każdym napotkanym na naszej drodze człowiekiem. W niniejszym tekście chciałabym skupić się na znaczeniu empatii kierowanej wobec siebie. Empatię dla siebie rozumiem jako samoświadomość, że wszystko co robimy wynika z podążania za realizacją potrzeb, stanowiących o naszym człowieczeństwie.

Z NVC spotkałam się po raz pierwszy ok. 4 lata temu, kiedy poszukiwałam zrozumienia dla wybuchów emocji mojej córki. Zafascynowała mnie ta idea, niemniej jej integrację rozpoczęłam wiele miesięcy później. Pierwszym krokiem była (i nadal jest) próba zmiany komunikatów powinnościowych (czyli tego, co ja albo ktoś powinien zrobić) na perspektywę tego, co służy życiu, a co życiu nie służy (czyli co warto robić, bo przyczyni się to do naszego dobrostanu, a czego robić nie warto). Zanim jednak opiszę co moim zdaniem Porozumienie bez Przemocy może wnieść do życia i pracy orzeczniczej sędziów rodzinnych (także tych przyszłych), zgodnie z prośbą przedstawioną przez certyfikowanych trenerów NVC na stronie internetowej www.trenerzynvc.pl informuję, że przedstawiam założenia myśli Rosenberga we własnym rozumieniu, tzn. tak, jak udało mi się je dotychczas zintegrować9.

Teoretycznie NVC składa się z czterech kroków: faktów, uczuć, potrzeb i próśb. Celem jego jest jednak zaproszenie do praktykowania empatii wobec siebie i innych. Moim zdaniem kluczem do procedowania zgodnego z dobrem dzieci i rodzin jest dobrostan sędziów rodzinnych, a okazywanie empatii samemu sobie jest tu niezbędne. Jeszcze raz pragnę wskazać, że komunikację empatyczną można stosować zarówno wobec siebie, jak i wobec innych osób, w tym stron na sali sądowej, przy czym moim zdaniem brak tego pierwszego znacznie utrudnia empatyzowanie z innymi. Poniższe omawianie głównych tez Rosenberga będę odnosiła do siebie, tj. własnej praktyki, jako człowieka i sędziego, przy czym ten sam "mechanizm" można zastosować przy komunikacji empatycznej z innymi ludźmi.

Przy poznawaniu Porozumienia bez Przemocy warto mieć świadomość istnienia tzw. rozróżnień kluczowych. A. Pietlicka pisała, że są one narzędziem wyjaśniającym jakąś różnicę i stanowią także miejsce dokonywania świadomego wyboru, którą drogą chcemy podążać10. Jednym z rozróżnień jest właśnie wspomniany wyżej fakt (obserwacja) a ocena (interpretacja). Mówiąc najprościej, faktem jest to, co zaszło lub aktualnie się dzieje. W NVC mówi się o "oku kamery" rejestrującym obecne zdarzenie. Jest to zatem coś pozbawionego oceny, czyli własnej interpretacji. Zapobiega to tworzeniu "filmów", które powstają wskutek nałożenia naszych myśli na dany fakt. Mechanizm tworzenia tzw. "filmów" jest doskonale znany każdemu człowiekowi. Bardzo często można go też spotkać na sali sądowej - ludzie oceniają innych przez pryzmat własnych oczekiwań, nadają drugim "etykiety", które są jedną z głównych blokad w komunikacji11. Warto wiedzieć to w codziennym życiu i mieć świadomość, że to, jakie coś (lub my sami) według nas jest, niekoniecznie tak się przedstawia. W mojej ocenie rozróżnienie między obserwacją a oceną jest niezwykle ważne, ponieważ umożliwia zatrzymanie się i przyjrzenie własnym myślom i przyczynom, które za nimi stoją. Dla rozjaśnienia tego rozróżnienia chciałabym wskazać, że przykładami faktów są np. zdania: "Dziewczynka bujała się na huśtawce i spadła" albo "Jan Kowalski złożył pismo, w którym domaga się ustalenia kontaktów z córką w każdy weekend". Dla zobrazowania tego rozróżnienia można wskazać, że ocenę (tych faktów) moglibyśmy przeprowadzić np. w taki sposób. W odniesieniu do pierwszej sytuacji - "Gdzie są rodzice tego dziecka? Jak można nie pilnować własnego dziecka?. Ci rodzice są wyjątkowo lekkomyślni"; a w odniesieniu do drugiej - "Chyba oszalał, matka też ma prawo do spędzania weekendów z córką". Podkreślić trzeba, że nie chodzi tu o pokazanie, że fakt jest w porządku, a ocena nie, ale o świadomość, że daną sytuację interpretujemy przez pryzmat własnego aktualnego stanu, doświadczeń i potrzeb. Każde z tzw. rozróżnień kluczowych ma na celu uświadomić nam, w którym miejscu jesteśmy, tj. w tym przypadku, czy mówimy o faktach czy oceniamy. Mówiąc w skrócie - chodzi o życie w świadomości tego, co aktualnie robimy i mówimy. Można więc stwierdzić, że patrzenie na człowieka przez pryzmat ocen, krytyki, osądów i etykiet blokuje komunikację, a patrzenie bez nich ją umożliwia (np. na rozprawie z wniosku ojca o co weekendowe kontakty z dzieckiem). Dotyczy to także patrzenia na siebie. Przejście od oceniania i etykietowania ludzi do krytykowania i osądzania siebie, jest bardzo proste. Przy komunikacji empatycznej wobec siebie to rozróżnienie jest moim zdaniem bardzo ważne. Osądy na temat siebie pojawiają w naszych głowach bardzo często. Potrzeba wysiłku, aby je zauważyć i spróbować przetransformować na język bez przemocy. Chciałabym podkreślić, że komunikaty względem siebie o tym, że "jestem słabym sędzią", "jak mogłem wydać takie rozstrzygnięcie?!", "nie nadaję się do tego zawodu", nie służą nam, naszym bliskim, przyjaciołom, znajomym i stronom. Ich pojawienie się świadczy o tym, że jakaś część nas wymaga zaopiekowania, przyjrzenia się jej i transformacji na język uczuć i potrzeb. R. Gonzales pisał, że "odróżnienie osądzających myśli i ocen od czystych obserwacji jest uwalniającym doświadczeniem. Dzięki temu wewnętrzna przestrzeń otwiera się na bezpośredni kontakt z prawdziwymi uczuciami i potrzebami"12

Drugi element NVC to uczucia. W mojej ocenie mają one kluczowe znaczenie w pracy sędziego rodzinnego. O tym, czy warto, aby sędzia okazywał uczucia na sali sądowej i poza nią, można byłoby napisać rozprawę doktorską. Nie będę zatem tego tutaj analizować. Chciałabym natomiast zwrócić uwagę na to, aby nie zaprzeczać pojawieniu się uczuć, uznawać je, rozpoznawać, pozwalać im "przepłynąć" i szukać ich przyczyny. R. Gonzales pisał, że "wyswobodzimy się nawet z największego lęku, jeśli go uznamy i będziemy mu towarzyszyć z miejsca przyzwalającej obecności (...). Przyzwalając na to, co postrzegamy jako przeszkody pojawiające się w naszym życiu, dokonujemy aktu samowspółczucia"13. Pozbycie się niemocy, bezsilności, frustracji, smutku, złości, życzliwości wobec siebie i współczucia wobec siebie, nie przyczynia się do poprawy lub zachowania naszego dobrostanu. Czasem wydaje nam się, że nie możemy (albo nie należy) czegoś czuć, że tego nie wolno, nie wypada, to nieprofesjonalne. Wszystkie te komunikaty kierowane wobec siebie "odcinają nas od życia", czyli uniemożliwiają poszukiwanie przyczyn naszego samopoczucia. W Porozumieniu bez Przemocy mówi się, że uczucia przyjemne informują nas o zaspokojonych potrzebach14, a nieprzyjemne (nie negatywne!) o niezaspokojonych15. Aby jednak móc to odkryć i podążać dalej konieczne jest uznanie pojawiającego się uczucia, nazwanie go i przeżycie. Praktykując ideę NVC kolejnym krokiem jest pochylenie się nad tym, jaka potrzeba może kryć się za konkretnym uczuciem. Napiszę o tym później. W tym miejscu chciałabym zatrzymać się na chwilę przy uczuciu bezsilności, frustracji, smutku i złości, które niejednokrotnie pojawiają się w związku z naszą pracą zawodową. Chciałabym, aby obecni i przyszli sędziowie nie bali się tych uczuć, przyjmowali je i uznawali za część życia zawodowego (i prywatnego przecież również)16.

Kiedy widzę na sali sądowej skonfliktowanych rodziców, którzy zdają się niewiele rozumieć z wpływu własnego zachowania na zdrowie i potrzeby dzieci, to niejednokrotnie odczuwam niemoc, bezsilność, złość i smutek. Trudno pamiętać wtedy o słowach Rosenberga, który wielokrotnie podkreślał, że ludzie nie słuchają po to, aby zrozumieć, ale po to, aby odpowiedzieć. Gdy zauważam, że zaczynam oceniać te osoby, pojawia się moment na okazanie empatii sobie. Przyjmuję siebie z uczuciami, które się pojawiły, nie neguję ich, pozwalam "przepłynąć". Mówię do siebie, że czasem tak mam. Jednocześnie wiem, że to nie ci skonfliktowani rodzice są odpowiedzialni za moje uczucia, a ja sama. To moje uczucia i biorę za nie odpowiedzialność. A. Pietlicka pisała humorystycznie o przezciebicy i botyzmie17. Staram się unikać obarczania innych odpowiedzialnością za swoje uczucia i nie mówić, że "przez ciebie czuję się źle" albo "bo ty robisz coś i wtedy ja źle się czuję". Jeśli odczuwam zatem niemoc, złość i smutek, gdy słyszę albo przypominam sobie kłócących się rodziców na sali sądowej, którzy pomimo wielu prób nie dochodzą do porozumienia, i wiem, że jestem odpowiedzialna za swoje uczucia, to co dalej? Może grozić mi pogrążenie się w poczuciu bezsensu i beznadziei. I w tym miejscu dotarłam do tego, co stanowi najważniejszy punkt NVC. Do potrzeb18.

Rosenberg mówił, że wszyscy ludzie mają takie same potrzeby, a ponadto wszystko, co robimy (lub nie robimy) czynimy dla zaspokojenia swoich potrzeb. Uczucia, które się w nas pojawiają informują nas właśnie o potrzebach, zaspokojonych lub nie. Dotyczy to zarówno mnie, jak i kłócących się rodziców. Rosenberg mówił, że konflikt to tragiczny wyraz niezaspokojonych potrzeb19. Gdy patrzę na "walczących o dziecko" ludzi jako na tych, którzy chcą jedynie zaspokoić swoje potrzeby (ale niestety nie wiedzą jak), łatwiej jest mi okazać im współczucie. Zdarza się, że matka "walcząca o dziecko" stara się zaspokoić wreszcie, być może po wielu latach, swoją potrzebę bycia wziętą pod uwagę. O to samo może "walczyć" ojciec. Być może oboje potrzebują także wzajemnego uznania swoich ról rodzicielskich. W moim przekonaniu takie myślenie (tzn. w kategoriach potrzeb) umożliwia współczucie tym ludziom, a nie ocenianie ich jako złych ludzi. Co zatem kryje się za uczuciami bezsilności, niemocy, frustracji, złości i smutku, odczuwanymi przeze mnie przy rozpoznawaniu takiej sprawy? Myślę, że jest to szereg potrzeb, które chciałabym zaprezentować w dwóch grupach.

Pierwsza z nich to potrzeby kontaktu ze sobą, czyli są to potrzeby:
  • wyzwań,
  • kompetencji,
  • samorozwoju,
  • sensu
  • celu.
Druga grupa to potrzeby związane z innymi ludźmi, do których należą:
  • przyczynianie się do wzbogacania życia,
  • wspólnota,
  • bycie wziętym pod uwagę,
  • współzależność.
Ustanawiając własną hierarchię wymienionych potrzeb wskazałabym w pierwszym rzędzie na przyczynianie się do wzbogacania życia oraz współzależność. Potrzeby realizujemy poprzez strategie. Mogą być one służące dla nas i innych, jak i niesłużące. Nie wszystkie strategie będą także skuteczne. Nie mamy bowiem wpływu na to, jak zachowają się inni ludzie. Uznanie własnego ograniczonego wpływu jest dla mnie kolejnym odkryciem, które pojawiło się w związku z integracją NVC. Nie jesteśmy wszechmocni i nie możemy przewidzieć przyszłości. Jako ludzie (i sędziowie) działamy wyłącznie na podstawie tego, co wiemy, i to w konkretnej aktualnej chwili (np. przy wydawaniu rozstrzygnięcia). Wszyscy jesteśmy wobec siebie współzależni i w jakiś, mniejszy lub większy, sposób na siebie wpływamy. Nie możemy jednak ani przewidzieć tego, jaki powstanie skutek w odpowiedzi na nasze działania, ani cofnąć tego, co już zostało powiedziane, czy co się wydarzyło. Nie ulega jednak wątpliwości to, że zawsze mamy wybór co do tego, jak zachować się w konkretnej sytuacji (także a może przede wszystkim wobec siebie). E. Eger, była więźniarka obozu koncentracyjnego w Auschwitz, niezwiązana z ruchem NVC, ale popularyzatorka idei współczucia dla siebie, pisała, że w każdych warunkach człowiek może zachować wolność, bo tylko do jednostki należy decyzja, czyli wybór co do własnej reakcji na daną sytuację20. Chciałabym w tym miejscu przyznać, że byłam bardzo poruszona przy fragmencie książki "Wybór" autorstwa Eger. Autorka stanęła bowiem jako nastolatka u bram Auschwitz przed koszmarnym wyborem, który wywierał na niej piętno przez prawie całe życie. Wiele lat później Eger wybrała jednak "pójście dalej", tj. przeżycie bólu, uznanie własnego ograniczonego wpływu i czerpanie z tych trudnych doświadczeń, tj. dzielenie się nimi i popularyzowanie idei współczucia dla siebie. W życiu każdego człowieka zdarzają się sytuacje, że żałuje podjętej decyzji czy wypowiedzianych słów. Gdybyśmy jednak wiedzieli, że dana sytuacja wywrze taki a nie inny wpływ, to możliwe, że postąpilibyśmy inaczej. Tej wiedzy jednak wtedy nie posiadaliśmy. Uczucie żalu również informuje nas o tym, że któraś z ważnych potrzeb nie została zaspokojona. Jeżeli jednak będziemy świadomi własnych potrzeb, stojących za danymi uczuciami, będzie nam łatwiej wybrać którąś z nieograniczonej liczby strategii, dzięki którym możemy ją zaspokoić.

Wskazałam wyżej, że potrzeby wzbogacania życia oraz współzależności są tymi najważniejszymi, które stoją za uczuciami niemocy, bezsilności, smutku i złości, pojawiających się przy obserwowaniu rodziców, postępujących w mojej ocenie w sposób sprzeczny z dobrem małoletnich. Wspomniałam wyżej, że uznaję swój ograniczony wpływ na to, jak potoczą się losy konkretnego dziecka. Wiem jednak, że to, jakie rozstrzygnięcie wydam, zmieni coś w otoczeniu. Nie wiem tylko co i czy będzie to służyło wszystkim stronom. Wobec tego trudno mi zrealizować w każdej rozstrzyganej sprawie potrzebę wzbogacania życia innych ludzi (np. naprowadzanie ich na strategie, które służą porozumieniu) czy współzależności (która, w zależności od przypadku, może objawiać się pragnieniem zapewnienia szczęśliwego dzieciństwa każdemu dziecku) w pracy sędziego rodzinnego. Wydaje mi się, że podobne dylematy może mieć wielu z nas. Takie emocjonalne rozmyślania mogą wpływać na poczucie bezsilności, a dalej wypalenia zawodowego. Zostanie sędzią rodzinnym było dla mnie strategią na realizację wskazanych wyżej potrzeb. One nadal ze mną są i myślę, że czasem, w konkretnych sprawach, dochodzi do ich spełnienia. Strategia ta zatem czasem się sprawdza. Mam jednak także inne strategie na realizację potrzeby wzbogacania życia innych ludzi i współzależności, a o jednej z nich krótko napiszę poniżej.

Jeśli chodzi o kwestie zawodowe, to z pewnością taką strategią jest działalność edukacyjna (edukacja prawna). Oprowadzam wycieczki po sądzie, zdarza mi się prowadzić zajęcia w szkołach. W trakcie rozmów z młodzieżą informuję ich o prawach i obowiązkach, a ostatnio zwłaszcza o skutkach tzw. hejtu, który jest niestety powszechny. Celem moich działań jest wzmocnienie zadań realizowanych przez nauczycieli, pedagogów i psychologów. W tym temacie jest wiele do zrobienia. Starczy zapoznać się z książką M. Gołoty pt. "Nienawiść. Historie z dzieciństwa", która wskazuje nie tylko skalę tego zjawiska, ale także proponuje konkretne narzędzia przydatne w rozmowach z nastolatkami. Młodzież często nie ma umiejętności, za pomocą których mogłaby poradzić sobie z narastającą w nich frustracją. W czasie zajęć z młodzieżą apeluję do nich o zgłaszanie niepokojących sytuacji. Zwracam się również do sprawców takich działań, aby rozważyli zwrócenie się o pomoc, bo krzywdzenie innych jest sygnałem, że coś niepokojącego dzieje się w ich wnętrzu. W mojej ocenie poprzez działania edukacyjne realizuje swoje potrzeby wzbogacania życia, zarówno własnego (bo każda taka lekcja uczy mnie czegoś o innych ludziach), jak i zgromadzonych uczniów (bo wierzę, że jest to dla nich przeżycie i ciekawe doświadczenie). Realizuję także potrzebę współzależności, ponieważ uważam, że ludzie postępują w sposób niezgodny z wartościami z tego powodu, że nie mają wiedzy i narzędzi umożliwiających im realizowanie własnych potrzeb w inny sposób aniżeli kosztem drugiego człowieka. Myślę, że gdybym nie znała potrzeb kryjących się za uczuciami niemocy, bezsilności, smutku i złości, związanych z pracą zawodową, to pewnie i tak prowadziłabym zajęcia edukacyjne, ale nie robiła tego świadomie, czyli z nastawieniem na realizację określonych potrzeb. Śmiało mogę stwierdzić, że dzięki uświadomieniu sobie tego, co kryje się za moją działalnością edukacyjną, intensyfikuje ją i łatwiej jest mi podejmować kolejne wyzwania21.

Ostatnim elementem NVC są prośby. Od żądań różni je to, że możemy swobodnie odmówić ich wykonania. Jedne i drugie są jednakowo uprawnione, tyle że żądania niosą ze sobą pewne konsekwencje; w odniesieniu do nas samych - niechęć do danej czynności i co najmniej zepsuty humor, a w odniesieniu do innych - np. opór w dalszej współpracy. Rosenberg był przekonany, że ludzie chętniej robią coś, jeżeli wynika to z ich przekonania i woli, a nie z przymusu22. Zmiana komunikowania informacji o własnych działaniach i zaprzestanie używania słowa "muszę" i "powinnam" daje w mojej ocenie dużą różnicę. Warto w codziennym życiu, w komunikacji zarówno z samym sobą, jak i z innymi, korzystać ze słowa "wybieram". M. Rosenberg przedstawił sposób, w jaki można zdecydować, czy coś, co robimy, a tego nie lubimy, służy nam i sprawia radość, czy jest tylko przykrym obowiązkiem, którego w rzeczywistości nie chcemy spełniać. Innymi słowy, czy coś, co wypowiadamy do siebie, jest prośbą czy żądaniem. Pierwsza z nich zakłada możliwość odmowy, druga nie. Podążając za Rosenbergiem uważam, że warto zrobić sobie listę rzeczy, których nie lubimy robić, ale uważamy, że "musimy" czy "powinniśmy" wykonywać. W drugim kroku przyznajmy przed sobą, że robimy je, bo chcemy, a nie musimy. Następnie warto uświadomić sobie, jaka intencja stoi za tym wyborem, tzn. "wybieram robienie ... ponieważ chcę (potrzeba)"23. W ten sposób pozyskamy świadomość tego, dlaczego coś robimy, jaką potrzebę przez to realizujemy i jaka wartość za nią stoi. Rosenberg uważał, że wówczas możemy czerpać radość z tych czynności, nawet jak wymagają od nas ciężkiej pracy, wyzwań czy frustracji. Z mojego życia zawodowego mogę wskazać, że czynność, której nie lubię robić, jest opisywanie tzw. "starych", czyli dwuletnich spraw. Podążając za Rosenbergiem przyznaję, że opisuję "stare" sprawy, bo chcę. Intencją moją z kolei jest wywiązywanie się z zadań związanych z pracą. Wobec tego stwierdzam, że wybieram opisywanie "starych" spraw, bo dotrzymywanie umów oraz współpraca w wydziale (jeśli ja tego nie zrobię, będzie musiał zrobić to ktoś inny), są dla mnie ważne.

W komunikacji empatycznej warto zwracać się z prośbami zarówno do siebie, jak i do kogoś innego i ogólnie - do świata. Ważne, aby prośba ta była możliwie konkretna i realna do spełnienia. W odniesieniu do próśb do siebie, wyrażanych z empatią, mogłoby to być np. "czy mogę, gdy odczuwam przygnębienie, iść na 15 minutowy spacer, nawet gdy mam jeszcze stertę dokumentów do przeczytania?", "czy mogłabym policzyć od 1 do 10, kiedy poczuję, że pocą mi się ręce, czuję ucisk w żołądku i najpewniej zaraz wybuchnę?", "czy zechciałabym wieczorem, raz w tygodniu, przypomnieć sobie jakąś sytuację, w której czułam frustrację i spróbować odkryć, jaka potrzeba stała za moimi uczuciami?". W pracy, po rozprawie warto zrobić sobie przerwę i nawiązać kontakt ze swoimi uczuciami i potrzebami. Można zwrócić się do siebie słowami: "czy mogłabym przez 5 minut pooddychać wolno i świadomie?". Jestem przekonana, że pozwoli to nabrać sił na rozpoznawanie kolejnych spraw. W moim przekonaniu wszystkie te komunikaty, przepełnione troską i empatią, prowadzą do zmiany postrzegania rzeczywistości i traktowania siebie z łagodnością i współczuciem.

W NVC mówi się także o opłakiwaniu niezaspokojonych potrzeb. Sytuacja taka ma miejsce wtedy, gdy pojawia się w nas poczucie winy i wstyd. Myślę, że właśnie tego tak mocno obawiają się młodzi sędziowie (asesorzy) przed podjęciem pracy w wydziale rodzinnym i nieletnich. W komunikacji empatycznej zarówno unikanie tych uczuć, jak i trwanie w nich i podejmowanie działań z ich powodu, są przemocą kierowaną wobec siebie. Przede wszystkim warto uznawać te uczucia jako sygnały informujące o jakichś niezaspokojonych potrzebach (np. niemoc jako wyraz niezaspokojonej potrzeby wzbogacania życia innych ludzi i/lub współzależności). W NVC mówi się, że poczucie winy pojawia się wówczas, gdy konkurowały ze sobą jakieś dwie potrzeby, z których tylko jedna mogła w danych okolicznościach znaleźć uznanie (a ta druga w tych okolicznościach znaleźć tego uznania nie mogła). Praktykowanie Porozumienia bez Przemocy pozwala je odkryć, opłakać ("Wybór" Eger!), a następnie czerpać z tego doświadczenia na przyszłość, aby wzbogacać życie swoje i innych. Aby było to jednak możliwe jako pierwszy krok warto zauważyć osądy kierowane w swoją stronę przez nas samych. Rosenberg pisał, że ten głos, który nas osądza to nasz "wewnętrzny sędzia". Dodawał: "zamiast być dla siebie wyrozumiali i współczujący, zostaliśmy wyedukowani, by robić sobie wyrzuty"24. Tymczasem komunikaty te możemy zamienić na coś, co służy życiu naszemu i innych. Jeśli znajdziemy potrzeby, które stały za naszym konkretnym postępowaniem czy decyzją, to doznajemy ulgi i uwolnienia. Twórca NVC podkreślał ponadto: "uczmy wewnętrznego sędziego posługiwania się językiem żyrafy (czyli nieoceniającym, współczującym - przyp. B. T-S), czując empatię, lub, inaczej mówiąc, wykazując wobec niego współczucie. Moglibyśmy się wiele nauczyć dzięki własnym ograniczeniom, gdybyśmy umieli je celebrować i smakować (...). Bardzo ważna i jednocześnie niesłychanie pomocna jest w tej nauce empatia skierowana do samego siebie"25.

Sędziowie rodzinni podejmują wiele trudnych decyzji. Nadal pozostają jednak bez wsparcia psychologicznego w postaci chociażby superwizji. Możliwe, że ta pomoc ułatwiłaby pracę części z nas albo była zachętą dla nowych orzeczników do przyjścia do wydziałów rodzinnych i nieletnich. Porozumienie bez Przemocy nie jest powszechnie znane w środowisku prawników, w tym sędziów. Ubolewam nad tym faktem. Komunikacja jest bardzo ważna w naszej pracy. Niniejszy tekst miał na celu zaprezentowanie koncepcji Rosenberga i zainspirowanie aktualnych oraz przyszłych sędziów rodzinnych do poznania tej idei. Szczególnie zależało mi na zwróceniu uwagi na to, że empatia wobec siebie jest kluczowa dla procedowania zgodnie z dobrem dzieci i rodzin. W środowisku NVC praktykuje się spotkania dwóch (lub więcej - w zależności od uzgodnień) osób w celu empatycznej rozmowy, czyli takiej, w której brak jest ocen i doradzania (bez woli mówiącego). Taki pomysł mógłby zostać zrealizowany wśród sędziów rodzinnych. Zainteresowane osoby mogłyby spotykać się na godzinę lub dwie, online, z ustaloną częstotliwością i empatycznie rozmawiać, a czasem po prostu jedna z tych osób słuchałaby, co ma do powiedzenia rozmówca. Warto zacytować w tym miejscu Rosenberga, który mówił, że: "jestem naprawdę przekonany, że proces zdrowienia przebiega pomiędzy dwojgiem ludzi"26, którzy łączą się ze sobą w autentyczny sposób. Mogłabym być organizatorką pierwszej takiej grupy, jeżeli byłaby taka wola wśród sędziów.

Na koniec chciałabym podkreślić, że moim zdaniem wykonujemy piękny zawód, a praca w wydziale rodzinnym i nieletnich jest doniosła społecznie. Komunikacja empatyczna to taki sposób życia, który nie zawiera ocen (a jeśli one są, to świadome), akceptuje wszystkie uczucia, szuka potrzeb, o których informują uczucia i służących strategii na ich zaspokojenie (w pracy i poza pracą). Umożliwia ponadto empatyczne zwracanie się z prośbami do siebie i do innych. Praktykowanie empatii wobec siebie można rozpocząć od wyrażenia wdzięczności wobec własnej osoby za to, że udało nam się zdobyć ten zawód i dajemy radę.

Na koniec chciałabym zacytować starą indiańską opowieść, która w różnych wersjach przekazywana jest przez certyfikowanych trenerów NVC. Niech będzie ona drogowskazem w naszych codziennych, świadomych decyzjach i służy nam przy wzbogacaniu życia swojego i innych.

Pewien stary Indianin siedział z wnukami przy ognisku. Ogień trzeszczał, płomienie wyciągały się w kierunku nieba. Po chwili milczenia starzec rzekł:

"Wewnątrz mnie codziennie toczy się straszna walka. Walczą dwa wilki: jeden reprezentuje złość i osądy, szerzy zazdrość, wspiera chciwość i arogancję, wywołuje poczucie winy. Drugi przynosi współczucie, pokój i miłość, ćwiczy szczodrość i wdzięczność, żyje w spokoju i zaufaniu".
Dzieci myślały o tym przez chwilę, po czym jedno z nich zapytało:
"Dziadku, a który wilk wygra?".
Stary Indianin odpowiedział uśmiechając się:
"To proste. Ten, którego nakarmię"
27

Przypisy
  1. M. Domański, E. Holewińska-Łapińska, J. Słyk, Sądownictwo rodzinne w Polsce i założenia postulowanej jego reformy, Warszawa 2025, s. 5.
  2. Ibid, s. 12.
  3. Ibid, s. 6.
  4. Ibid, s. 45.
  5. Ibid, s. 45.
  6. Zob. E. Ważny, Sędzia rodzinny - prawnik, praktyk, człowiek, [w:] Dziecko krzywdzone. Teoria, badania, praktyka, vol. 19, No 3 (2020), s. 139-140.
  7. M. Domański, E. Holewińska-Łapińska, J. Słyk, op.cit., s. 31.
  8. J. Mol, Żyrafa i szakal w nas, Poznań 2015, s. 20.
  9. Pełen komunikat CNVC jest dostępny na stronie internetowej https://trenerzynvc.pl/uzywanie-nazwy-nvc/; data korzystania: 27.7.2025 r.
  10. A. Pietlicka, Bez kluczenia - odważnie, prawdziwie i z miłością. Życie z rozróżnieniami kluczowymi NVC, Tom I, Poznań 2023, s. 13-15.
  11. M. Rosenberg, Porozumienie bez Przemocy. O języku życia, Warszawa 2016, s. 33-44.
  12. R. Gonzales, Refleksje o żywym współczuciu. Rozbudzanie pasji do życia pełnią życia, Poznań 2021, s. 109.
  13. Ibid., s. 23.
  14. Uczucia, jakie mogą się w nas pojawić, gdy potrzeby nasze są zaspokojone: poruszenie, swoboda, pewność siebie, bycie skorym do działania, bycie pełnym energii, spełnienie, radość, bycie pełnym nadziei, zainspirowanie, zaintrygowanie, zadowolenie, poruszenie, optymizm, duma, ulga, pobudzenie, zaskoczenie, wdzięczność, wzruszenie, ufność szczęście - za M. Rosenberg, Porozumienie bez Przemocy..., s. 266.
  15. Uczucia, jakie mogą się w nas pojawić, gdy potrzeby nasze nie są zaspokojone: złość, zmartwienie, zakłopotanie, zawód, przygnębienie, zażenowanie, frustracja, bezradność, brak nadziei, zniecierpliwienie, rozdrażnienie, samotność, zdenerwowanie, przytłoczenie, zdziwienie, zniechęcenie, smutek, rozczarowanie, strach - za M. Rosenberg, Porozumienie bez Przemocy..., s. 266.
  16. Zob. L. Larsson, Wstyd, złość i poczucie winy - dzwonki alarmowe. Odczytywanie i transformacja trudnych uczuć z perspektywy Porozumienia bez Przemocy, Poznań 2020.
  17. A. Pietlicka, op.cit. s. 82-84.
  18. Listy potrzeb wg NVC możemy znaleźć w internecie.
  19. M. Rosenberg w rozmowie z G. Seils, Rozwiązywanie konfliktów poprzez Porozumienie bez Przemocy, Warszawa 2024, s. 37.
  20. Zob. E. Eger, Wybór. Przetrwać niewyobrażalne i żyć, Warszawa 2024.
  21. Nie ukrywam także, że napisanie tego tekstu jest związane z realizacją wskazanych potrzeb. Bardzo chciałabym, aby chociaż jedna osoba po jego przeczytaniu odczuła ulgę lub znalazła inspirację.
  22. M. Rosenberg, Porozumienie bez Przemocy...., s. 171.
  23. Ibid., s. 172.
  24. Rosenberg w rozmowie z G. Seils..., s. 50.
  25. Ibid., s. 51.
  26. Ibid., s. 76.
  27. J. Mol, op. cit., s. 7.


Barbara Trokowska-Stempnik
dodano: 2025-10-12




KOMUNIKATY
OPINIE
OŚWIADCZENIA
UCHWAŁY
PUBLIKACJE
KONFERENCJE
GALERIA FOTO
KONKURSY
KONGRESY

©Stowarzyszenie Sędziów Rodzinnych w Polsce Polityka prywatności Val de Mar Systemy Komputerowe --> strony internetowe, reklama, hosting, programowanie, edukacja, internet